„Każde życie nawet najmniej znaczące dla ludzi, ma wieczną wartość w oczach Boga” – Św. Jan Paweł II. W oczach świata osoby z niepełnosprawnością są bardzo często, gdzieś tam na marginesie życia, nieproduktywni, niepotrzebni. Pytanie, które się we mnie rodzi jest jedno: Jak żyć? Czy nie stawiacie takiego pytania sami sobie? A może słyszeliście je z ust innych, tych, którzy jeszcze nie zaakceptowali swojej choroby, niepełnosprawności? Tym artykułem chcę Wam powiedzieć, że można żyć pomimo choroby, można być szczęśliwym a jednocześnie być radosnym świadkiem wiary i ukazywać swoim życiem, że cierpienie jest tylko drogą do czegoś większego. Do osiągnięcia świętości.
W lipcu 2020 roku, nasza rodzina nowarezjańska z radością przyjęła wiadomość, że Papież Franciszek podpisał dekret o heroiczności cnót Sługi Bożego Angiolino Bonetta co spowodowało, że od tego momentu Angiolino jest Czcigodnym Sługą Bożym.
To, że Papież Franciszek dostrzegł w naszym małym Angiolino przykład do naśladowania to jedno, ale to też oznacza, że młode pokolenie, nasza młodzież będzie miała kolejną osobę, praktycznie rówieśnika, godnego naśladowania a to wnosi nadzieję do naszego życia.
Przyznam się Wam, że w przeszłości łapałam się na myśleniu, że wszyscy Święci i Błogosławieni to ideały chodzące po ziemi. O jak się kiedyś myliłam. Jak byłam nie zorientowana w temacie…Mogę mieć pretensje do siebie i do tego, że opierałam moje zdanie na tym, co się ukazywało w czasopismach a sama rzadko sięgałam po książki z ich życiorysami, myśląc, że się zanudzę, bo oni tacy kryształowi. Piszę o tym, byście nie popadli w podobną pułapkę myślową jak to było u mnie i zachęcam byście sięgali po książki, aby poznać tych, którzy tak jak każdy z nas mierzyli się z różnorodnymi problemami a teraz są Świętymi i w drodze na ołtarze.
Angiolino Bonetta urodził się 18 września 1948 r. Był dzieckiem bardzo żywym i tak jak przystało na małego chłopca lubił płatać figle. Dodatkowo był bardzo wygadanym chłopcem, dzięki czemu wiele psot uchodziło mu na sucho. Jak mawiał Bł. Novarese: „Miał swoje grzeszki za uszami”, bo zdarzało mu się skłamać, by ukryć jakiś wybryk czy czasami być nieposłusznym względem rodziców. Jednak to nie przeszkodziło Panu Bogu, by rozpocząć proces kształtowania jego serca i jego całego na obraz i podobieństwo samego Boga.
Wielkim wydarzeniem w życiu siedmioletniego Angiolino było przyjęcie pierwszej Komunii Świętej – 14 kwietnia 1955. Można powiedzieć, że był to moment zwrotny w życiu chłopca. Pojawił się Ktoś wielki w jego życiu. Przyjaciel, który nigdy nie zawodzi. Całe jego siedmioletnie życie nabrało zupełnie nowej perspektywy. Będąc tak małym chłopcem w jego sercu było już pragnienie, by codziennie uczestniczyć w Eucharystii. Wstawał o 6 rano, by móc dotrzeć do najbliższego Kościoła. Był również codziennie na plebani, czy w świetlicy przy parafialnej a tam na światło dzienne wychodziły jego talenty organizatora, żywo uczestniczył w dyskusjach, zabawach. Wszędzie było go pełno. Jednak tak naprawdę nigdy nie myślał o tym, by zostać Księdzem. Można śmiało powiedzieć, że okres dzieciństwa był dla Angiolina czasem pięknym, pełnym zabaw, przyjaźni, radości.
Po ukończeniu szkoły podstawowej rozpoczął się dla niego zupełnie nowy etap w życiu: etap doświadczenia cierpienia, cierpienia, którego sam sobie nie szukał. Jednak, kiedy cierpienie przyjmiemy z wiarą i zgodzimy się na plan Boży w naszym życiu to mamy szansę na to, że cierpienie stanie się dla nas łaską na drodze ku świętości.
W 1960 roku będąc w internacie zaczął odczuwać ból w prawym kolanie. Kolano było też opuchnięte. Wspomniał o tym mamie, ale na początku, starał się podejść do tego z dystansem, jakby nie działo się nic złego. Zwykła przypadłość. W czasie odwiedzin mama Angiolino zauważyła, że chłopiec bardzo schudł, że kuleje i że ewidentnie bardzo go boli, przez co bardzo cierpi. Postanowiła udać się z nim do lekarza. Po wynikach diagnoza była jedna: nowotwór złośliwy.
Tak się zaczęła dla niego droga krzyżowa. Dzięki modlitwie, gorliwości, uczestnictwie w Eucharystii w małym Angiolino zaczęła pracować łaska Boża. Już wtedy należał do Centrum Ochotników Cierpienia i to też od nich czerpał siłę, aby znosić cierpienie a jednocześnie wiedział, że ofiarowując swoje cierpienie może pomóc innym, co czynił z wielką radością.
Stan się pogarszał i trzeba było amputować nogę, by nie było przerzutów. To, co mnie ujęło w Angiolino to sposób rozmowy z lekarzem, która była rozmową dojrzałą i pokazała, że był on całkowicie świadomy tego, co się dzieje i co się może stać. Z drugiej strony, po rozmowie z lekarzem, zupełnie się zmienia i przybiera żartobliwy ton mówiąc do swojej mamy: „Jedna noga więcej, jedna mniej…! Ale pamiętaj! Jeśli obetną mi nogę będę chciał w zastępstwie dokładnie taką samą jak ta!” (str.162, Siewcy nadziei, Felice Moscone).
Co się nie robi, by ochronić najbliższych przed złymi wiadomościami… Któż z nas tak nie czynił?!?
Przed samą amputacją Angiolino powiedział: „Ofiarowałem już wszystko za nawrócenie grzeszników!” Już wtedy żył w szkole Bł. Luigiego Novarese i najlepiej jak tylko umiał był świadkiem wiary, świadkiem cierpiącym, ale rozumiejącym, że cierpienie jest powołaniem, które on sam chciał realizować, właśnie wśród Cichych Pracowników Krzyża. Wiedział, gdzie szukać pomocy: Eucharystia, modlitwa, miłość do Matki Bożej i dzięki temu do końca zachował swój uśmiech, promieniował radością i nadzieją.
Nie rozstawał się z różańcem. Będąc w szkole Maryi dokonały się w nim wielkie zmiany. „W ciągu zaledwie 2 lat i 4 miesięcy przeszedł całą drogę ascezy i osiągnął szczyt mistyki”. Nie wyobrażał sobie już innego życia. Doskonale wiedział, że człowiek, jeśli zaakceptuje swoje cierpienie, zniesie je z miłością dla innych i ofiaruje je Bogu, będzie ono nie tylko darem dla innych, ale też przyniesie obfite owoce w życiu samego cierpiącego.
Bł. Luigi Novarese tak mówił: “Obowiązkiem każdego chrześcijanina jest, aby jego własne życie było żywym, prawdziwym, stałym świadectwem Chrystusa. Nie zadowalaj się tym, czym jesteś, staraj się być zawsze coraz lepszym: nie dążyć do szczytu gór znaczy zawrócić do doliny!” (str.167, Siewcy Nadziei).
Angiolino nic innego nie robił i każdego dnia pokonywał samego siebie by osiągnąć szczyt świętości. Jednocześnie posiadał niesamowity dar pocieszania, dodawania otuchy.
Dojrzewając w łasce stawał się coraz bardziej zjednoczony z Jezusem Ukrzyżowanym. Tuż przed złożeniem ślubów i przyjęciem do Cichych Pracowników Krzyża powiedział: „Moim powołaniem jest cierpieć aż do samego końca!” Tak też się stało.
28 stycznia 1963 roku, w wieku 15 lat, odszedł do Pana a przyszła po niego sama Matka Boża, gdyż jak sam mówił zawarł on pakt z Matką Bożą.
Co nam dziś mówi Czcigodny Sługa Boży? Co mówi każdemu cierpiącemu, temu, kogo boli, kiedy doświadcza niezawinionego cierpienia, kiedy płacze?
„No dalej…nie płacz już. Te łezki są bardzo cenne. Dlaczegoż nie ofiarować ich Matce Bożej? Ona wszystko przyjmie: jest naszą mamą”. (str.170, Siewcy Nadziei)
A Błogosławiony Luigi Novarese dodaje:
„Dlaczego zasmucać się cierpieniem? Przy każdym krzyżu stoi Niepokalana Matka Boża!” (str.166, Siewcy Nadziei).
Prośmy Czcigodnego Sługę Bożego Angiolino Bonetta o łaski, których potrzebujemy i pamiętajmy, że jest on jednym z wielu Siewców Nadziei, którzy orędują za nami w niebie.

Modlitwa o beatyfikację Czcigodnego Sługi Bożego Angiolino Bonetta:
Ojcze miłosierny, w Jezusie Chrystusie, narodzonym z Dziewicy Maryi, objawiłeś nam swoją miłość do najmniejszych i cierpiących. Składamy Ci dzięki za cuda, które zdziałałeś w Angiolinie Bonettim. Ty go ukształtowałeś mocą swego Ducha i uczyniłeś go zdolnym do heroicznego naśladowania Chrystusa ukrzyżowanego. Otocz chwałą swego wiernego przyjaciela i udziel nam łask, o które prosimy za jego pośrednictwem…. Spraw także, byśmy i my stali się podobni do Chrystusa i daj nam serce uważne i otwarte na cierpienia i biedę naszych braci, abyśmy głosili światu radość, która pochodzi od Ciebie. Przez Chrystusa naszego Pana. Amen.
Chwała Ojcu ……
Czcigodny Sługo Boży Angiolino Bonetta, módl się za nami.
Brescia,13.10.1998 r.
Imprimatur Vigrilio Mario Olmi
Jeśli ktoś otrzyma łaski za wstawiennictwem Czcigodnego Sługi Bożego Angolino Bonetta, proszony jest o kontakt ze wspólnotą Cichych Pracowników Krzyża, ul. Bł. Luigiego Novarese 2; 67-200 Głogów; email: cpk@lg.onet.pl
Kilka zdjęć Angiolino: