Problem cierpienia intrygował ludzkość od zarania dziejów. Podejmowali je filozofowie, teologowie, uczeni, ludzie prości, a przede wszystkim chorzy. Organizowano przytułki, szpitale, instytucje charytatywne zaspokajające potrzeby materialne i duchowe chorych.
Życie współczesnego człowieka charakteryzuje, obserwowany powszechnie u coraz większej liczby osób, niepokój spowodowany utratą poczucia sensu życia. To zatracenie poczucia sensu powstaje powoli, przejawia się w poczuciu próżni i frustracji egzystencjalnej oraz w typowych dla naszej epoki zaburzeniach neurotycznych.
Pytanie o sens życia i jego wartość nie jest pytaniem tylko naukowym. Jest to pytanie człowieka, które staje przed nim w kontekście nie zawsze przez niego przewidzianym i zaplanowanym. Z pytaniem tym, w sposób szczególny, budzący refleksję, konfrontowani są ludzie w biegu codziennego życia, a zwłaszcza w sytuacjach tragicznych, np. w ciężkiej chorobie. Stawiają oni wówczas pytania o sens bólu, choroby, cierpienia: Bogu, człowiekowi, czy wreszcie światu.
Dla człowieka niezwykle ważne jest poszukiwanie nie tylko sensu życia, także sensu ludzkiego cierpienia. Człowiek bowiem potrafi znieść niemal każdy ból, chorobę i rozczarowanie, jeśli jest przekonany o ich sensowności i celowości. Natomiast niewielki nawet ciężar staje się nie do zniesienia, jeśli nie widzi w nim nawet najmniejszego sensu. Odkrywanie sensu cierpienia jest niezwykle trudne. Bardzo często okazuje się, że posiadamy tylko cząstkowe rozumienie tajemnicy cierpienia, rozumienie bardzo cenne, ale nie rozwiązujące do końca problemu cierpienia konkretnego. „Przeżywane cierpienie przez człowieka ma zawsze charakter indywidualny, jedyny i niepowtarzalny – jest ono konsekwencją podmiotowo – osobowego charakteru bytu ludzkiego, a także wpływu czynników społecznych
i ogólnokulturowych”[1]. Te trudności nie mogą jednak zniechęcić człowieka do poszukiwania sensu cierpienia, gdy ono wkroczy nieoczekiwanie w jego życie.
„Do bliższego zrozumienia sensu ludzkiego cierpienia przybliża katolicka nauka o Mistycznym Ciele Chrystusa oraz Krzyż Chrystusa. Jak Chrystus dokonał dzieła zbawienia świata, przez Mękę, Krzyż i cierpienie, tak i Kościół jako Ciało Mistyczne Chrystusa (kontynuujący Jego zbawczą misję), działalność swoją musi dopełniać przez męczeńskie i ofiarne cierpienie swoich członków. Jest to pewna prawidłowość drogi uświęcenia i zbawienia świata oraz człowieka. Katolicka nauka o cierpieniu nie chce z cierpienia zrobić cierpiętnictwa. Wręcz przeciwnie podkreśla konieczność walki z samym cierpieniem, które samo w sobie jest złem. Nakazuje także troszczyć się o zdrowie”[2].
Cierpienie, dotykające człowieka, zwykle go zaskakuje i powoduje niemały wstrząs. Jednak największym dramatem człowieka cierpiącego nie jest ból. Jego można zneutralizować przy pomocy środków farmakologicznych. Tragedią jest poczucie wyobcowania i pustki, bezużyteczności i niemożności kontynuowania dotychczasowych obowiązków, czy wreszcie sama świadomość istniejącego cierpienia.
Aby cierpiący człowiek był zdolny do przetrwania nowej sytuacji, zwłaszcza w jej początkowej fazie, potrzebuje jednakowej pomocy na płaszczyźnie cielesnej, psychicznej i duchowej. Ku temu powinny zmierzać mądrze zharmonizowane wysiłki rodziny, lekarzy oraz duszpasterzy.
Kościół jako wspólnota wiary, nadziei i miłości wszystkich wierzących[3] jest powołany do przekazywania zbawienia wszystkim swym członkom. Każdy chrześcijanin ma prawo otrzymywać w obfitości duchowe dobra Kościoła, zwłaszcza pomoc Słowa Bożego i sakramentów[4]. Dotyczy to również ludzi niepełnosprawnych, którzy są wezwani do naśladowania Chrystusa w niesieniu Jego Krzyża. Jako członkowie tej samej wspólnoty Kościoła ludzie niepełnosprawni mogą oczekiwać niezbędnej pomocy ze strony zdrowych braci. W tej współpracy przejawia się wspólnota Kościoła. Fakt istnienia ludzi niepełnosprawnych, cierpiących i potrzebujących opieki pokazuje zdrowym, jak bardzo jesteśmy zdani na siebie nawzajem i jak głęboko ze sobą związani. „Kościół naśladuje szczególną troskę, jaką Jezus otaczał chorych. Z jednej strony, stała się ona źródłem wielu wielkodusznych inicjatyw na rzecz cierpiących. Z drugiej, poprzez sakrament namaszczenia, Kościół zapewniał im i nadal zapewnia dobroczynny kontakt z pełnym miłosierdzia Chrystusem. W związku z tym należy podkreślić, że choroba nigdy nie jest jedynie złem fizycznym. Jest równocześnie czasem próby moralnej i duchowej. Aby wyjść z niej zwycięsko, chory potrzebuje wiele wewnętrznej siły”[5]. Trzeba więc coraz bardziej zwracać uwagę na udział chorych w duchowym rozwoju Kościoła. „Wszyscy – zarówno chorzy, jak i ich bliscy, a także lekarze i personel medyczny – winni coraz bardziej zdawać sobie sprawę z wartości choroby jako formy „kapłaństwa powszechnego” Kościoła, urzeczywistniającej się poprzez złożenie w darze „duchowej ofiary”, czyli cierpienia złączonego z Męką Chrystusa. Niech wszyscy dostrzegają w nich obraz Chrystusa cierpiącego, Chrystusa, który – według przepowiedni z Księgi Izajasza o cierpiącym Słudze(por. Iz 53,4) – dźwigał nasze boleści. Wspólnota ze swej strony powinna na wszelkie sposoby, wskazane przez Sobór, wspomagać chorych również z wdzięczności za dobrodziejstwa, jakich od nich doznaje”.[6] Cierpienie związane z chorobą nie może przesłonić faktu, że dla każdej osoby najważniejsze jest zbawienie duchowe. Chorzy są wezwani do przeżywania czasu choroby jako okresu bardziej intensywnej wiary, a więc jako czasu uświęcenia oraz pełniejszego i bardziej świadomego przyjęcia zbawienia, które pochodzi od Chrystusa. Otrzymanie tego światła prawdy o chorobie jest łaską.
W perspektywie wiary choroba uszlachetnia swą naturę i ujawnia szczególną skuteczność jako udział w posłudze apostolskiej. W tym sensie Kościół stwierdza bez wahania, że potrzebuje chorych i ich ofiary składanej Panu, by uprosić obfitsze łaski dla całej ludzkości. Jeśli choroba w świetle Ewangelii może być czasem łaski, czasem, w którym miłość Boża głębiej przenika cierpiących, to nie ulega wątpliwości, że dzięki swojej ofierze chorzy uświęcają samych siebie i przyczyniają się do uświęcenia innych. W dzisiejszym świecie często mówi się o kryzysie wartości duchowych. Sądzę jednak, że nie można aż tak uogólniać i stwierdzać jednoznacznie. Obserwując ludzi zarówno niepełnosprawnych jak i zdrowych dochodzę do wniosku, że Kościół wręcz odżywa, przechodzi odrodzenie. Tylko trzeba chcieć!
Dla chrześcijanina samo cierpienie nie ma wartości moralnej – jest tylko bólem, może być przyczyną rozpaczy, a nawet samobójstwa, ale cierpienie włączone w mękę Chrystusa jest wspaniałym darem. Najpiękniejszym darem dla człowieka jest to, że może on dzielić mękę Chrystusa. Dlatego tak ważne jest by pogłębiać swoje życie duchowe, by nie osiąść na laurach, by wzmacniać swoją relację z Bogiem. Nasz Założyciel, Bł. Luigi Novarese tak mówił: „Aby zbawcze działanie, przeprowadzone przez Syna Bożego, mogło w nas owocować, musi być przez nas dobrowolnie przyjęte. Żyć z Chrystusem oznacza uczynić nasze życie – jakiekolwiek by ono nie było – życiem kapłańskim, prorockim i królewskim.
Oczywiście, aby włączyć się w to czyste i radosne działanie apostolskie misterium Krzyża, trzeba być prowadzonym przez prawdziwą wiarę, a nie opierać się jedynie na niejasnych ideach czy wspomnieniach tradycji, które niewiele mówią i nikomu nie służą. Droga, którą powinniśmy iść i na niej się ćwiczyć, my wszyscy z Centrum Ochotników Cierpienia, jest bardzo konkretna i poważna.
Przy wyznaczaniu sobie jakiegokolwiek celu trzeba nam wierzyć, wierzyć z całego serca, wierzyć w momentach szczególnego zaangażowania i wierzyć w godzinach opuszczenia i trudu, które wydają się wręcz pozbawione nadziei.
Czy skrzydła miłości i ofiary są zarezerwowane tylko dla orłów? Nie, jest to zwykła droga, którą widzimy bardzo jasno, a którą powinniśmy podążać bez lęku, bez oglądania się do tyłu, pewni mocy Chrystusowego Krzyża, z którym złączony jest i nasz krzyż.
Niech Niepokalana wspiera tych chorych, którzy boją się i wahają podążyć drogą swego powołania. Jeśli nasza wspinaczka na Kalwarię będzie promieniować wiarą i miłością, nasze powołanie do cierpienia stanie się dla nas narzędziem uświęcenia, a dla wielu narzędziem zbawienia”.
[1] Ks.Waldemar Durda, „Chrześcijańska postawa wobec cierpienia”, Kraków 1998 r.,s. 53
[2] Tamże, s. 64
[3] KDK, Konstytucja Dogmatyczna o Kościele „Lumen Gentium”, TUM, Wrocław 1964r., punkt 8
[4] Tamże, punkt 37
[5] Jan Paweł II, „Do chorych i cierpiących”, wydawnictwo „M”, Kraków 2000 r.,s.7
[6] Tamże, s.9-10